Jest dobrze :) 41% z planowych do zrzucenia kilogramów - zrzuconych :)
1. Śniadanie 8:45
kawa z mlekiem sojowym
zaspałam i nie zdążyłam wszamać pięknego wysokobiałkowego śniadanka
2. II śniadanie 10:30
koktajl na wodzie
3. Obiad 14:30
Chrupiąca tortilla pszenna nadziewana kawałkami pieczonej piersi z kurczaka, serem żółtym, sałatą lodową, ogórkiem, pomidorem oraz sosami Da Grasso: czosnkowym i pomidorowym
Powrót męża po 2-tygodniowej delegacji i zamówiony dostarczony, grzeszny obiad
Popołudniowa drzemka małżonkowa
4. Grzeszny podwieczorek 18:30
1 z 6 kawałków z:
Quesadilla z piersią z kurczaka i pieczarkami
Dwie tortille zapiekane z serem, kawałkami pieczonej piersi z kurczaka i pieczarkami, bez soseu meksykańskiego 390 g
4x bio cla na noc
zamiast kolacji dużo wody...
No ciekawe, czy ta popołudniowa porcja sosów i węglowodanów odbije się w jutrzejszym pomiarze ;)
A wysiłek w fitness klubie planujemy na jutro - trzymajcie kciuki, bo pomimo karnetu od kiedy założułam tego bloga nie byłam ani razu :P
smakowite menu szczególnie, tortilla:) mniam, mniam
OdpowiedzUsuńDorzuć ćwiczenia i nic nie zostanie z tych węgli :)
OdpowiedzUsuńnie ma sie co martwić na zapas, a czasem mały cheat meal jest każdemu potrzebny, byleby nie za często :)