piątek, 29 czerwca 2012

Dzień 12

Dzisiaj ważenia nie było, powód - spałam poza domem. Ale show must go on:

1. Śniadanie 9:00
2 kromki razowca + szyneczka + serek Danio waniliowy (spałam w domu, w którym buszują małe dzieciaki i nie mogłam się oprzeć temu słodkiemu smaku dzieciństwa)

2. II Śniadanie 13:45
dwie kromki chleba + wędlinka + sałata + rzodkiewka

3. Obiad 15:00
kotlet schabowy + kalafior z wody + fasolka z wody (oczywiście bez masełka czy bułki tartej)


4. Podwieczorek 18:05
2 parówki z szynki + ketchup


5. Kolacja około 20:00
1 pałka z kurczaka + 1,5 jajka na twardo (z majonezem...) + ogórek małosolny + plasterek pomidora + plasterek mozzarelli, 3 lampki białego wina wytrawnego


21:40-22:00 rowerem po mieście


23:20... log out - do jutra!

4 komentarze:

  1. Ciekawy blog, będę wracał :)
    Zapraszam też do siebie
    www.pokonacsiebie.pl
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurde, kiedyś wpadłam w panikę jak nie mogłam znaleźć kluczy w torebce a nikogo w mieszkaniu nie było, całe szczęscie, że przypomniało mi się jak wyciągałam klucze w cukierni i konieta mi je schowała ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Głodzisz się plus malutko się ruszasz - to nie tędy droga, tak się nie odchudza. Przykro mi, ale prawda jest taka, że albo do końca życia będziesz jeść tak - albo będzie jojo. Czyli pewnie jojo. Nie mogę patrzeć na takie bezmyślne branie się za dietę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. malutko się ruszam - to fakt, ale na pewno się nie głodzę :)

      Usuń